sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 3 : Cedric Whiteford

- Szybciej, Eleno! Dobrze wiesz, że jeśli spóźnimy się na eliksiry, Slughorn da nam dodatkową pracę domową! Nie chcę spędzić wieczoru, mieszając w kociołku – poganiała mnie Ivanne.
- No przecież już idę! Nie mogę pozwolić, żeby Cedric Whiteford zobaczył mnie taką potarganą! – odpowiedziałam, przeczesując pośpiesznie szczotką moje długie blond włosy. – Gotowa!
- No nareszcie! Idziemy – zakomenderowała, przestraszona wizją karnej pracy domowej przyjaciółka. Wyszłyśmy przez wielkie, drewniane drzwi z pokoju wspólnego i zbiegłyśmy po schodach północnej wieży, w której to znajdował się salon Ravenclaw, rozwodząc się przy tym nad pięknymi oczami Cedrica.
- Mówię ci, nigdy nie widziałam piękniejszych, zielonych oczu! – westchnęłam.
- Idealnie pasują do tej jego brązowej czupryny! – zachwycała się Ivanne, wymachując kociołkiem, w którym miała podręcznik i różdżkę.
- I to jak! – przyznałam. – A tak zmieniając temat, nie wiem czemu, aż tak przejmujesz się tymi eliksirami, to dopiero pierwszy dzień szkoły, zaledwie wczoraj było rozpoczęcie roku, na pewno nic nam nie zada…
- No nie wiem, Eleno… Ty jakoś sobie radzisz na lekcjach Slughorna, ale ja nie…  Eleno? Co to za uśmiech? Zawsze masz taki, kiedy coś kombinujesz…
- Słyszałam od Kate Pirsone, że wpadłaś w oko Scottowi Kennediemu, wiesz temu wysportowanemu blondynowi od Gryfonów, bliźniakowi Cristal. Zawsze możesz go poprosić o pomoc... – powiedziałam, uśmiechając się zadziornie. - Douczanie nie jest złe...
- Serio? – ożywiła się nagle Ivanne. Moja przyjaciółka uważała Cedrica za nieziemsko przystojnego, ale to w Scotcie była zakochana po uszy. - Tak się cieszę! - pisnęła, ciesząc się jak dziecko, niestety szybko spoważniała. - A co jeśli Kate żartowała? Może tak naprawdę nie jestem w jego typie… - zaczęła desperować, wymachując nerwowo kociołkiem. W końcu rozkołysała go tak mocno, że wypadła jej z niego różdżka i poturlała się po schodach, prowadzących do lochu. – O nie! – pisnęła Ivanne i pobiegła szybko za nią.

- Tego szukasz? – spytał ze złośliwym uśmieszkiem Chace Goldenson, wysoki, niezwykle irytujący i wredny Ślizgon, obracając między palcami różdżkę Ivanne.
- Oddawaj to, Goldi! – warknęła gniewnie Iv, a jej brązowe oczy błysnęły złowrogo.
- Masz mnie tak nie nazywać! – syknął jadowicie. Chace nienawidził tej ksywki, więc dostawał białej gorączki za każdym razem, gdy któreś z nas odważyło się do niego zwrócić. Oczywiście łatwo się domyślić, że razem z Damonem i Ivanne świetnie się bawiliśmy, grając mu na nerwach. Chace zmierzył Iv pogardliwym spojrzeniem swoich bladych, szarawych oczu.
- Oddawaj to! – powtórzyła.
- Pomyślmy… - Goldenson udał, że się zastanawia. – Nie – zaśmiał się chłopak, unosząc trzymającą różdżkę dłoń. – Jeśli ją chcesz, to sama musisz ją sobie wziąć! – rzucił szyderczo, gdy Ivanne podskoczyła, aby odzyskać zgubę. Wtedy wycelowałam swoją różdżkę w jego tors. Ten bałwan nie będzie tak pogrywał z moja przyjaciółką.
- Albo oddasz Ivanne jej własność, albo zawiśniesz do góry nogami przed całą szkołą – zagroziłam, nie spuszczając moich niebieskich oczu z chłopaka.
- Już się boję, Elfein – zadrwił Goldi, a Ivanne nadal próbowała odzyskać swoją
różdżkę.
- Liczę do trzech – powiedziałam chłodno. – Jeden… Dwa…
- Drętwota! – syknął, celując we mnie. Uchyliłam się w ostatniej chwili.
- Levicorpus! – zawołałam szybko, ale niestety Chace rzucił jakiś urok, który odbił mój czar, przez co zaklęcie trawiło prosto w kamienną ścianę.
- Jęzle! –(powoduje przyklejenie się języka do podniebienia, co uniemożliwia mówienie, itp.) zawołał pewny siebie. Uchyliłam się szybko, a w mojej głowie pojawił się pewien pomysł.
- Flagrante! - (zaklina przedmiot tak, że dotknięty przez kogokolwiek rozgrzewa się do wysokiej temperatury) krzyknęłam. Różdżka Ivanne w ręku chłopaka rozgrzała się do czerwoności. Ślizgon zawył z bólu i upuścił ją na ziemię.
- Jeszcze tego pożałujesz, Elfein! – warknął i odszedł, łypiąc na mnie gniewnie .
- Nox – (odwołuje niektóre zaklęcia) wycelowałam w dopiero co odzyskaną różdżkę.
- To było piękne! Wyraz twarzy tego karalucha… bezcenny! – powiedziała uradowana Ivanne. Po chwili spojrzała na zegarek – O nie! Jesteśmy już spóźnione! – zaczęła panikować.
- Jeśli nie wejdziecie do klasy przede mną, to tak, panno Louis – ozwał się ni stąd, ni zowąd, stojący za naszymi plecami Slughorn. Byłam tak zaaferowana tym wszystkim, że nawet nie zauważyłam, kiedy się pojawił.  – Migiem na lekcje! – ponaglił, a my, zdziwione jego uprzejmością, pobiegłyśmy prędko do klasy.
- Uff, udało się – westchnęłam z ulgą, siadając przy naszym stoliku, pomiędzy Ivanne a Damonem Smithem.
- Gdzie wy byłyście? – spytał chłopak, przyglądając nam się uważnie.
- Żałuj, że nie widziałeś, jak Elena utarła nosa temu idiocie, Goldenonowi – powiedziała z szerokim uśmiechem Ivanne, zerkając co jakiś czas na Scotta Kennediego, który akurat siedział dwie ławki przed nami.
- Serio? – spytał Damon, ożywiając się momentalnie, a w jego błękitnych oczach pojawił się błysk zaintrygowania. – Co mu zrobiłaś?
Już chciałam odpowiedzieć, ale w tym momencie do naszego stolika podszedł Slughorn i grzmotnął w niego „bagietką” do mieszania eliksirów.
- Zdaje się, że przerwa minęła… - powiedział profesor, patrząc na nas srogo.
- Przepraszamy – mruknęliśmy chórem, a Slughorn odwrócił się na pięcie i podszedł do swojego biurka, na którym stał już wielki cynowy kociołek i kilka niewielkich słoiczków, wypełnionych najróżniejszymi ingrediencjami.
- Dziś będziemy przygotowywać wywar żywej śmierci. Musicie wiedzieć, że to nie łatwy eliksir... Oj, nie łatwy... Odkąd ja tu pracuję, tylko dwóm uczniom udało się go przyrządzić dokładnie tak, jak chciałem. Jednym z nich był, zapewne wam znany, Harry Potter – powiedział, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. Profesorek słynął z tego, że lubił "kolekcjonować" sławnych uczniów, a Chłopiec, który przeżył, był niewątpliwie jego największym trofeum. Można powiedzieć, "perłą w koronie". Wtedy w górę powędrowała ręka Victorii , również z Ravenclaw jak nasza trójka. – Tak, panno Miling? – udzielił jej głosu.
- Przepraszam, ale czy tego eliksiru nie powinniśmy się uczyć dopiero za rok? – spytała nieśmiało.
- Jeśli tak ci powiedział twój brat, Austin, to możesz mu przekazać, że jeśli nie spałby na co drugiej lekcji ze mną, to wiedziałby, że wywar żywej śmierci poznaje się na piątym roku – odparł z pewnego rodzaju znużeniem w głosie, a Victoria spłonęła rumieńcem. Slughorn kontynuował prowadzenie zajęć – Potrzebne składniki znajdują się na waszych stolikach. Radzę wam stosować się do instrukcji zawartej w podręczniku.
Zerknęłam do książki. Gorzej być nie mogło.
***

- Wszystkie są beznadziejne – powiedział zawiedziony Slughorn. – No ale trudno, na dziś już koniec.
Zabrałam swoje rzeczy i gdy chciałam odejść od stołu i mojego nieudanego wywaru, który jakoś tak dziwnie zalatywał mieszaniną starej ryby i zgniłych jaj, podszedł do mnie Cedric. Serce zabiło mi szybciej.
- Zostawię was samych – szepnęła mi do ucha Ivanne, uśmiechając się dyskretnie. - Damon, idziemy - rzuciła krótko do Smitha i wyciągnęła go za rękę z sali.
- Cześć – przywitał się Gryfon. Zamurowało mnie. Może to ja byłam jakaś psychiczna, ale spojrzenie jego zielonych niczym wiosenne liście oczu naprawdę onieśmielało. Cedric trzymał ręce nonszalancko w obszernych  kieszeniach szaty. Niedbale zawiązany krawat w barwach Gryffindoru opadał na szary sweter. Brązowe włosy chłopaka były lekko zmierzwione; delikatnie opadały na czoło.
- Hej – tylko tyle zdołałam wykrztusić.
- Co powiesz na wspólny lunch, sam na sam, na błoniach? – spytał z błyskiem w oku. Zamurowało mnie jeszcze bardziej, chociaż zdawało się to już niemożliwe. Proszę, niech mnie ktoś uszczypnie! Albo lepiej nie. Jeśli to jest sen, to nie chcę się budzić. Czy to możliwe, że chłopak, w którym jestem zauroczona od zeszłego roku i, który tyle czasu nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, teraz chce nagle słodkie "sam na sam" ze mną?
- Jasne, z przyjemnością – odparłam lekkim tonem. Starałam się wypaść zupełnie naturalnie, ale nie wiem z jakim efektem.  Byłam w siódmym niebie, ale nie chciałam, żeby zauważył moją ekscytację. Cedric rzucił jeszcze jakąś miłą uwagę o moich włosach, czy do reszty rozmiękczył moje serce, po czym podał mi ramię, a ja ujęłam je i wyszliśmy razem na zewnątrz.
- Prawie jesteśmy na miejscu, spodoba ci się – powiedział uśmiechnięty, prowadząc mnie przez szkolne błonia. Widocznie naprawdę chciał, żebyśmy mieli chwilę tylko dla siebie, z dala od... całej reszty.
- Teraz też jest fajnie, tak idąc ramię w ramię  – rzuciłam nieśmiało, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- To tutaj – oznajmił w końcu, wyraźnie zadowolony ze swojego dzieła. Moim oczom ukazał się wielki koc, bogato zastawiony najróżniejszymi smakołykami. Nad nim za pomocą czarów została "zawieszona" girlanda z różnobarwnych kwiatów. Otaczały nas drzewa, skutecznie odgradzające od pozostałych uczniów i robionego przez nich hałasu.
- Postarałeś się  – pochwaliłam zaskoczona, przenosząc spojrzenie z koca na Cedrica – Kiedy to wszystko zaplanowałeś? – spytałam, a on zarumienił się nieco.
- Oj, jeszcze przed wakacjami zbierałem się na odwagę, ale ty wszędzie chodziłaś z tym całym Damonem i pomyślałem… - uśmiechnął się niewinnie.
- Że jest moim chłopakiem? – dokończyłam za niego. – Damon jest tylko moim przyjacielem. Właściwie aż... Och, mniejsza o to. Grunt w tym, że nie jesteśmy parą.
- To mi ulżyło! Czyli mam rozumieć, że jesteś wolna? – spytał z olśniewającym uśmiechem, za którym szalała połowa Gryfonek z naszego rocznika. Nie, to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
- Tak… - spojrzałam na niego zalotnie. Cedric złapał mnie za rękę. Gryfon nachylił się nade mną i wyszeptał do ucha, przyprawiając tym samym o przyjemny dreszcz.
- To najlepsza rzecz, jaką dzisiaj usłyszałem. Dobrze wiedzieć, że nie grozi mi oberwanie od Smitha Avadą.
- Za co niby miałby cię ukarać?
- Jak to za co? - odsunął się trochę, żeby móc spojrzeć mi w oczy. - Za próbę flirtowania z tobą.
W tym momencie czułam, jak rumienię się aż po końcówki włosów. Lekko speszona odwróciłam wzrok, ale mimo to byłam w siódmym niebie. Tyle czekałam na ten moment. Wyraźnie już ośmielony Cedric objął mnie ramieniem i pogładził po włosach. Jego ramiona były silne, a dotyk delikatny.
Trwaliśmy tak chwilę w milczeniu; żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć dalej, ale z drugiej strony... Ta cisza wcale nie była krępująca. Nawet w pewien sposób przyjemna. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, chłopak rozłożył szeroko ramiona i powiedział zachęcająco, nie przestajac się uśmiechać - Bon appétit!
- Dyniowe paszteciki, mniam ! Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione jedzenie ?
- No wiesz... Przeprowadziłem mały "wywiad środowiskowy’", to znaczy... poprosiłem moją siostrę, Lexi, żeby poprosiła Victorię Miling, aby wybadała w rozmowie z Ivanne twoje ulubione rzeczy – powiedział, dumny z siebie. Zabraliśmy się do jedzenia. Atmosfera była bardzo przyjazna, nie było żadnego skrępowania. Ciaglę rozmawialiśmy, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Było dokładnie tak, jak wymarzyłam sobie jeszcze przed wakacjami. I wtedy nagle niebo zaszło czarnymi chmurami. W ciągu jednej sekundy rozpętała się burza. Nie jestem typem panikary, ale czułam, że to nie było zwyczajne zjawisko pogodowe. Jako córka aurorów,doskonale wiedziałam, kiedy coś się święci oraz kiedy coś ma związek z czarna magią. Teraz nastał taki moment. W powietrzy bowiem dało się wyczuć charakterystyczny duszący zapach, towarzyszący rzucaniu takich uroków.
- Ced, wracamy do zamku – zakomenderowałam szybko. - No już.

- Ja tam lubię takie klimaty, na pewno zaraz przejdzie, ale jeśli chcesz, to naturalnie możemy wrócić – odparł beznamiętnie, wzruszając ramionami. Podał mi ramię i szybko oddaliliśmy się w stronę zamku. Cały czas oglądałam się z niepokojem za siebie. Właściwie nie wiem, co lub kogo spodziewałam się zobaczyć, ale jak to mawiają moi rodzice: "Kto traci czujność, traci życie".
- Coś nie tak ? – spytał zaniepokojony Gryfon.
- Nie... Wszystko w porządku... – skłamałam. Nie chciałam go niepokoić, choć w tym przypadku istotnie miał powody do niepokoju. To nie była zwykła burza, wiedziałam, że coś się święci. Początkowo chciałam iść z tym do profesora Blake’a, lecz postanowiłam, że lepiej poczekać na rozwój wydarzeń. No bo co niby miałabym mu powiedzieć? Że wystraszyłam się burzy? Nie zrozumiałby tego przeczucia, wyszłabym przed nim na wariatkę. 
- Chyba nie boisz się lekkiej mżawki ? – spytał ze śmiechem Cedric. - Bez obaw, nie jesteś z cukru, nie rozpuścisz się.
- Bardzo zabawne – odpowiedziałam ironicznie. – Może rozglądam się za nowym adoratorem, który się ze mnie nie śmieje?
- Lepszego nie znajdziesz – odparł, wypinając dumnie pierś. – Nadaję się najlepiej na to stanowisko – puścił do mnie oczko.
- No nie wiem... nie wiem... – powiedziałam przekornie i oboje się rozśmialiśmy, ale pod maską rozbawienia, nadal krył się lęk.
***
Po wejściu do budynku pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Wyciągnęłam z kieszeni czarnej szaty plan lekcji. Opieka nad magicznymi stworzeniami – to fajnie!, ale ze Ślizgonami – to nie fajnie... Westchnęłam ciężko.
-   I jak tam było? – spytała Ivanne. Aż podskoczyłam, gdy zaszła mnie od tyłu.
-   Ile razy mam ci powtarzać, żebyś się do mnie tak nie zakradała? – rzuciłam oskarżycielsko, czując, jak serce mi przyspieszyło.
-  Dopóki się w końcu nie zastosuję – powiedziała z uśmiechem, a ja wywróciłam teatralnie oczami. – Opowiadaj, jak wrażenia? I tak wiem, że to był wstęp do randki.
-  No wiesz... On na serio jest mną zainteresowany! – pisnęłam trochę za głośno, niż bym tego chciała, w rezultacie czego przechodząca obok grupka Puchonów się na nas dziwne obejrzała. Się nie dziwię. W tamtym okresie naprawdę zachowywałam się jak rasowa zakochana idiotka. No ale niech ktoś tylko powie, ze sam tak kiedyś nie miał.
-  Co takiego? - Ivanne spodziewała się takiej odpowiedzi, ale i tak wytrzeszczyła na mnie oczy. - To świetnie! Tak cię cieszę!
-  No wiem! – zawołałam, na chwilę zapominając o dręczących mnie obawach. Szybko opowiedziałam jej o tym, co dla nas przygotował. Ivanne była pod wrażeniem tak samo jak ja.
-  Hejka, gdzie byłaś tyle czasu? – spytał Damon, którego spotkałyśmy po drodze na lekcje.
-  Na wspólnym lunchu z... nie zgadniesz... – zaczęła podekscytowana Ivanne.
-  Nawet nie będę próbował... – mruknął pod nosem Damon, ale nasza przyjaciółka puściła te uwagę mimo uszu.
-  Z Cedriciem Whitefordem! – powiedziałyśmy chórem, uśmiechnięte od ucha do ucha.
-  To ... ehm... super – mruknął i poszedł dalej, zostawiając nas w tyle. Sprawiał wrażenie podminowanego.
-  Ty, co go ugryzło ? – spytałam Ivanne, patrzac ze zdumieniem na znikającego za rogiem Smitha.
-  Jeśli ci powiem, Eleno, Damon mnie chyba zabije... Więc wybacz, ale wolę pozostać przy życiu.

_________________________________________________________________

Jak wam się podobało? Może trochę nudne i wgl, ale obiecuję, niebawem wszystko si ęładnie rozkręci :3 Piszcie w komentarzach, co sądzicie ;*
Meridiane Falori ^^

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Piierwszy raz mi się udało :D
      Elena poszła na "randke" z Cedriciem :* :D
      Ale romantycznie wszystko zaplanował <3
      Ta burza była troche dziwna :/
      Czyżby Damon był zakochany w Elenie?:*
      Jak moje podejrzenia się sprawdzą to będzie.ciekawie :)
      Profesork wychwala Harego ;) a myślałam, że to Hermiona ;D
      ciekawe kto.jest tą drugą osobą :D
      Świetnie jak zwykle zaplanowałaś ciąg wydarzeń ;D
      Pozdrawiam i czekam na NEXT'a :*
      Życze ddduuużżżżoooo weny <3 Pat ka <3

      Usuń
  2. CEDA TY *padają wyzywiska* ODWAL SIĘ OD ELENY
    SMITH TY MASZ ZARAZ DO NIEJ IŚĆ I JĄ BAJEROWAĆ
    Iv jest dokładnie taka jak mówiłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA, zamorduje!! No ja ciebie ubije!! Zaklęcie Nox nie anuluje niektórych zaklęć, tylko gasi wszelkie światła, powodując mrok. Jest jeszcze Nox Maxima, które powoduje całkowitą ciemność, ale do jasnej cholery, nie anuluje zaklęć! Zaklęciem kończącym inne jest zaklęcie Finite. Tylko i wyłącznie, no ...jest jeszcze odmiana tego zaklęcia, czyli Finite Incantatem ale ono niszczy metalowe przedmioty lub uzdrawia z zaklęcia tańca, ale Finite to jest najważniejsze zaklęcie kończące! I jeszcze Jęzle... nie, nie tak! Nie mówi się i nie pisze Jęzle, tylko Jęzlep (i tak, tutaj znaczenie prawidłowe, przykleja język do podniebienia). Sorka że taj drę mordę, ale jako że znam każde (no prawie każde) zaklęcie z serii H.P to krew mnie zalewa gdy ktoś je myli, także przepraszam.
    Rozdział wygląda znajomo, praktycznie nic się w nim nie zmieniło.
    Hhahaha, a ja wiem co takiego wie Ivanne a nie wie Elena o Damonie, a wy nie BITCHES! Muahahaha, żartuję, ale serio wiem o co kaman.
    Bardzo mi się podoba, ale przysięgam Bogu, że jeśli jeszcze raz pomylisz zaklęcia, to ubiję! Jak coś to służę pomocą w tej sprawie.
    A i bym zapomniała, dziękuje za informację o pojawieniu się rozdziału.
    Pozdrawiam i do następnego,
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Jeszcze raz przepraszam że tak się rozdarłam. PRZEPRASZAAAM :)

      Usuń
    2. skarbie, specjalnie sprawdzałam na internetowym spisie zaklęć z HP :* Owszem, gasi światło, ale niektóre też anuluje. Tak było napisane ;)

      Usuń
    3. jęzle 0 też tak było napisane, więc wybacz xD

      Usuń
  4. Podoba mi się to,że tłumaczysz zaklęcia :) Co do Nox, no cóż. Nie anuluje zaklęć, ale myślę, że to Twoja wyobraźnia i rozumiem, że sama to wymyśliłaś ? Staraj się szybciej rozkręcać akcję. Czekam na więcej i według mnie opowiadanie bez zarzutu :) Pozdrawiam.
    www.wywiadyzwami.blogspot.com
    www.abituradult.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, ale super! Elena, Ivanne i Damon <3 Już ich kocham! Genialnie mi się to wszystko czytało. Z resztą jestem jedną z większych fanek Harry'ego Pottera <3 Żadna książka go nie przebije ;). Narobiłaś mi ochoty, żebym przeczytała wszystkie jego części jeszcze raz i chyba tak zrobię XD. Co do opowiadania jest genialne i jestem pewna, że Damon się tak zirytował, bo jest po uszy zabujany w Elenie! Ja to wiem <3
    Pisz szybko NN, bo nie wytrzymam!
    Do poczytania! ♥
    http://put-forehead-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, ale przy zaklęciach miałaś dwa błędy:
    1. Levicorpus to zaklęcie niewerbalne -.-
    2. Zaklęcie przyklejające język do podniebienia to jęzzlep.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój ulubiony rozdział *_* ;3
    Znowu czytam całe opowiadanie od początku XD (dawna Adm Maybe .?)

    OdpowiedzUsuń
  8. Iiiiiiiiiiiiiiiiii!! Scott zakochał się w Elenie! Ja to wiem. opamiętaj się Eli! Jescze 8 rozdziałów.
    Czytam dalej :-)
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  9. Faktycznie popełniłaś błąd z zaklęciami, ale już nie będę się powtarzać.
    Damon zakochany w Elen, jak to przewidywalne. A Elena i Ceric to taka niezbyt ładna para. On zarozumiały zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Ona beznadziejnie zakochana idiotka.
    Jestem ciekawa co dalej

    OdpowiedzUsuń