czwartek, 16 października 2014

Rozdział 9 : Łagodzi, nie zapobiega

Przez następne kilka lekcji i przerw Damon zachowywał się tak samo dziwnie. Tak jak wcześniej nasza trójka była praktycznie nierozłączna, to teraz Smith chyba robił wszystko, byleby tylko nie nawiązywać dłuższego kontaktu ze mną czy z Iv. Między zajęciami siadał zawsze po tej stronie korytarza, po której nas nie widział, a jeśli siedzieliśmy już razem na jakimś przedmiocie, a musicie wiedzieć, że praktycznie na każdym siedzimy razem albo przynajmniej blisko siebie, to Damon albo się przesiadał, albo, jeśli już nie było miejsc gdzie indziej, milczał jak grób. Ivanne, która jest jeszcze większą gadułą ode mnie, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, próbowała parę razy pociągnąć go za język, zmusić do chociaż trzyminutowej wymiany zdań, jednak Damon sprawiał wrażenie nieobecnego, często się wyłączał, snie słuchał. Doprawdy nie wiem, co go ugryzło... Dobra, zważywszy  na obecną sytuację, to chyba nie zabrzmiało zbyt stosownie, więc może wytnijmy ten fragment. Tak czy inaczej, rozumiem, że to wszystko dla Smitha jest cholernie trudne, ale my chcemy mu tylko pomoc! A on nawet nie daje nam szansy. Gdyby po prostu, tak po ludzku, powiedział, że potrzebuje trochę pobyć sam, okay, ale on zamiast z nami porozmawiać, permanentnie nas zlewa. W końcu z Ivanne nie wytrzymałyśmy i postanowiłyśmy zmusić go do rozmowy. Chce czy nie, musimy to sobie wyjaśnić. Tak więc na lekcji wróżbiarstwa z profesor Trelawney, na której siedziałam przy ostatnim stoliku tradycyjnie z Iv i Damonem, zebrałam się w sobie i zaczęłam ściszonym głosem, by nie dosłyszała mnie ta sfiksowana wróżbiarka, polerująca teraz jedną ze swoich szklanych kul.