niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 2 : Nowy rok czas zacząć

Gdy całą trójką przekroczyliśmy próg Wielkiej Sali, przywitał nas znajomy harmider. Głośnych rozmów i śmiechów uczniów, widzących się w znacznej większości po raz pierwszy od czerwca, zdawało się nie być końca. Każdy każdemu opowiadał w najdrobniejszych szczegółach, jak spędził wakacje i jakich 
dziwnych mugoli spotkał w międzyczasie.  Kiedy w końcu udało nam się przedrzeć przez tłum Puchonów, tarasujących przejście między stołami Hufflepuffu a Ravenclaw, już nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy mogli usiąść... no powiedzmy "spokojnie".
- Jak mi tego brakowało - mruknął Damon, krzywiąc się lekko od hałasu.
- Oj, nie narzekaj - Ivanne machnęła lekceważąco ręką. - Zachowujesz się jak dziadek - skarciła go po chwili ze śmiechem.
- Nie moja wina, że w moim domu zawsze panuje grobowa cisza, niczym w kostnicy - dosłownie i w przenośni - i jakoś jestem lekko nie przystosowany do tych wrzasków - odparł jej z krzywym uśmieszkiem Smith.
- Nie przesadzaj, na pewno nie jest tak źle... - rzuciłam w stronę Damona, posyłając jakby "pokrzepiający" uśmiech. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że z nędznym efektem.
- Naprawdę? - chłopak uniósł wysoko brwi. - Kiedyś, gdy się pokłóciłem z rodzicami, przez tydzień nikt do nikogo się nie odzywał. Oni nie rozmawiali ze mną, ja z nimi, a potem i matka z ojcem wzajemnie przestali do siebie mówić, po tym jak całą noc kłócili się, kto mnie tak źle wychował -odparł, siląc się na nonszalancki ton. - Mam już ambitny plan, żeby wybudować sobie szałas na szkolnych błoniach, aby nie musieć już wracać do tego wariatkowa.
- Nie przejmuj się tym teraz - próbowałam go pocieszyć. - Przed tobą jeszcze jakieś dziesięć miesięcy spokoju. Nie myśl o tym teraz - nakryłam jego dłoń swoją i uśmiechnęłam się przyjaźnie. Damon odwzajemnił uśmiech, choć z początku niepewnie.
- Czekaj, dziesięć miesięcy? - Ivanne zmarszczyła brwi. - A co z przerwą świąteczną?
- Moja rodzina nie obchodzi świąt, więc ani ja, ani rodzice nie odczuwamy potrzeby, abym wracał do domu "w ten szczególny" dla wszystkich, tylko nie dla nas, czas - wyjaśnił jej chłopak. - Przecież przyjaźnimy się już tyle lat, mówiłem ci o tym!
- No wiesz... Zawsze mi to jakoś umykało... - odparła mu Ivanne, rumieniąc się aż po końcówki włosów.
- Jak byłaś zajęta Scottem, to się nie dziwię, że ci umknęło - mruknęłam cicho pod nosem, wymieniając z Damonem rozbawione spojrzenia. 



- Ej, słyszałam to! - zawołała i trzepnęła mnie w głowę w ramach kary.
- Auuu, ja nic nie mówiłam! - z miną niewiniątka uniosłam ręce w obronnym geście.
- Aha. Jasne - rzuciła Ivanne. - O, patrzcie, idzie już dyrektor Blake! - zauważyła.
Podążyłam za jej wzrokiem. Przez rzeźbione wrota  wszedł do Wielkiej Sali profesor Anateus Blake, obejmujący tu od kilku lat posadę dyrektora. Miał on około czterdziestu lat. Był wysokim, raczej szczupłym blondynem o szarych oczach, w kształcie migdałów. Na długim nosie widniało kilka złotych piegów. Dyrektor Blake odziany był w długą granatowo - srebrną szatę i ciężkie, czarne buty. Profesor przeszedł dumnym krokiem przez całe pomieszczenie i wkroczył na niskie podium, z mównicą w kształcie rozpościerającej skrzydła, złotej sowy. Za jego plecami rozciągał się stół dla nauczycieli, przy którym siedzieli teraz między innymi: Rubeus Hagrid, opiekunka Gryfonów  - Minerwa McGonagall, opiekun Ślizgonów - Horacy Slughorn, opiekunka Puchonów - Pomona Sprout, nasz opiekun, będący jednocześnie nauczycielem numerologii - John Meriney*, drugi po pani Sprout nauczyciel zielarstwa - Neville Longbottom. Oczywiście miejsce tu zajmowało jeszcze wielu innych nauczycieli, w tym kobieta, której nie widziałam na oczy, ale nie sposób ich wszystkich teraz wymienić.
- Witajcie, drodzy uczniowie i niemniej drogie uczennice! - zaczął dyrektor Blake. Ustawione na mównicy woskowe świece oświetlały złotym blaskiem jego skórę, koloru miodu. Wystarczyło, że powiedział jedno zdanie, a wszystkie rozmowy na sali natychmiast umilkły. W ciągu tych kilku lat mężczyzna naprawdę zdążył zdobyć posłuch wśród nieokiełznanego i jakże nieprzewidywalnego żywiołu - pyskującej młodzieży. - Mam nadzieję, że w te wakacje udało wam się naładować nową energią, by owocnie rozpocząć kolejny rok szkolny. Przez szmat czasu, przepracowany w różnych zakątkach świata jako pedagog, nawet się już nie łudzę, że cokolwiek powtarzaliście w domach, aby lepiej przygotować się na ten semestr, no ale cóż... Mam nadzieję, że jakoś uporacie się z nowym materiałem oraz, że nasi nieocenieni nauczyciele bardzo wam w tym pomogą. A właśnie... Skoro jesteśmy już na temacie nauczycieli, pragnę wam przedstawić profesor Demetrię Feliss - tu dyrektor zrobił ukłon w stronę wysokiej, nieznajomej mi blondyni, siedzącej między profesorami Longbottomem i Meriney'em. Kobieta wstała na chwilę i pomachała z uśmiechem do bijących brawa uczniów. Była bardzo młoda. Na oko może jakieś dwadzieścia pięć lat.
- Nie lepiej byłoby, gdyby przedstawił ją, jak już pierwszoroczniacy zostaną wpuszczeni na salę i przydzieleni do domów? - szepnął mi do ucha Damon. - Wtedy i oni wiedzieliby, kim jest ta babka.
- To Blake. W jego zachowaniu tylko on sam widzi sens. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? - odpowiedziałam mu, nie spuszczając wzroku z dyrektora, który teraz mówił coś o zbliżających się SUM - ach i wyższością niektórych przedmiotów nad innymi.
- No jakoś nie.
- Jeszcze dwa lata jesteś w Hogwarcie, masz czas - wtrącił Ivanne, szczerząc się od ucha do ucha. Cała Iv, uśmiech po prostu nie schodził jej z twarzy.
- Dobrze, skoro już najważniejsze sprawy omówione, wypadałoby poprzydzielać naszych najmłodszych do domów, bo się pewnie niecierpliwią tam za drzwiami - powiedział w końcu ze śmiechem dyrektor Blake. - Oczywiście nie, żebym twierdził, że są mniej ważni - poprawił się szybko, gdy profesor McGonagall uświadomiła mu srogim spojrzeniem popełnioną gafę. - Echm, a więc... Proszę ich wprowadzić - dyrektor klasnął w dłonie. Jak na sygnał drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem, a przez nie profesor Flitwick wprowadził blisko setkę jedenastolatków, odzianych w czarne, hogwardzkie szaty. Dzieci rozglądały się po wnętrzu z zaciekawieniem, niektóre z obawą. Jak zawsze największe zainteresowanie wzbudzało wysokie sklepienie, zaczarowane w taki sposób, aby wyglądało jak niebo nocą. Piękny to był czar. Zawsze zachwycałam się, gdy patrzyłam na tysiące srebrzystych gwiazd, spoglądających na nas z oddali. Gdy nauczyciel zaklęć prowadził pierwszoroczniaków przez salę, dyrektor zdążył ustawić na podeście drewniany stołeczek i położyć na nim wyświechtaną już Tiarę Przydziału, która jak co roku zaczęła śpiewać. Przymknęłam z rezygnacją powieki. Tylko nie to.
-


Było ich czworo,

 

A wszyscy wspaniali.

 

Opływali w glorii,

 

Każdy ich chwali.

 

Dzielni, odważni, chcieli nauczać,

 

Lecz Slytherin zasady zaczął naruszać.

 

Stwierdził, że niegodnych uczyć nie warto,

 

 Pozostali uznali, że byłoby to dla Hogwartu wielką stratą.

 

Każdy inną cnotę sobie cienił.

 

Gryffindor odwagę chełpił.

 

Ravenclaw intelekt ceniła.

 

Slytherin czystość krwi wywyższał.

 

Hufflepuff chciała, by Hogwart każdego nauczał.

 

Salazar postanowił odejść więc,

 

By nie pomóc niegodnym przez bramę wiedzy przejść.

 

Było ich odtąd troje,

Wszyscy wspaniali.
 
Opływali w glorii,

Każdy ich chwili.

Gdy Slytherin odszedł,
 
Lepiej się dogadywali i

Wiele pokoleń czarodziejów

Do życia przygotowali.
 

Rozległy się lekko wymuszone oklaski.
- Jak myślicie, kiedy ktoś w końcu powie tej starej czapce, że układanie piosenek marnie jej wychodzi, a śpiewanie to już w ogóle? - ozwał się znów Damon, również bijąc brawo. Również wymuszone.
- Nie wiem, ale i tak poprawiła się od zeszłego roku - odparła Ivanne, obserwując z pewnym rozczuleniem dzieci, słuchające w pełnym skupieniu instrukcji, które wydawał im profesor  Flitwick. - Pamiętacie, jak my byliśmy tacy mali?
- Tak. Byłam ciężko wystraszona całą podróż tutaj - przyznałam się, uśmiechając się lekko na samo wspomnienie.- Pierwszy raz bez rodziców. na tak długo..
 - A ja to nie? - zachichotała Iv. - Wy z Damonem przynajmniej coś wiedzieliście o Hogwarcie, a ja? Mama jakoś niechętnie o nim wspominała, nawet gdy dostałam list, nie powiedziała mi zbyt wiele.
- Moi rodzice byli najlepsi - zaczął Smith, a w jego głosie pobrzmiewała ironia. - Od razu na wejściu mi powiedzieli: "Synu, to beznadziejna szkoła. Nauczą cię tu rzeczy, które i tak ci się nie przydadzą. Wolelibyśmy co prawda, żebyś uczył się w Drumstrangu, ale nie chce nam się wozić cię tak daleko, więc będziesz udupiony tu przez następne siedem lat."
- "Udupiony"? Tak powiedzieli do jedenastolatka? - zdziwiłam się.
- Jasne, że nie - Damon się roześmiał. - Powiedzieli gorzej, ale nie wypada mi tego powtarzać.
- Rozumiem - rzuciła Iv, marszcząc brwi. 
Zaczęło się wyczytywanie nazwisk.
 – Sue Averdes. – zawołał profesor Flitwick, a z tłumu wyłoniła się wątła, czarnowłosa dziewczynka o oliwkowej cerze. Podeszła niepewnie do stołeczka. Ledwo nałożyła Tiarę na głowę, a…
- Ravenclaw! – rozległy się gromkie brawa, a nowa Krukonka oddaliła się w stronę naszego stołu. Znów rozbrzmiały oklaski.
- Maxwell Belowsse.
- Hufflepuff! – sytuacja się powtórzyła. Ponownie oklaski, a nowy Puchon podbiegł do reszty usiadł między swoimi.
- Amaranda Kamelin.
- Gryffindor!
- Louis Kirk.
- Ravenclaw!
- Ellie McGurie.
- Slytherin!
- Veronice Shean.
- Gryffindor! – podbiegła do nich w podskokach dziewczynka o azjatyckiej urodzie. Po jej zachowaniu widać było, że na pewno nie jest mugolaczką, która w życiu nie słyszała o czymś takim jak Hogwart. Była zbyt śmiała.
- Simona Shean.
- Slytherin! – nowo zaprzysiężona Gryfonka wyraźnie posmutniała, gdy patrzyła, jak jej bliźniaczka oddalała się powoli w stronę stołu Ślizgonów.
Ceremonia przydziału trwała jeszcze długo, a gdy w końcu dobiegła końca, dyrektor Blake oficjalnie rozpoczął ucztę słowami: "Jedzcie i pijcie, ile wlezie, bo ciężcy z przejedzenia nie będziecie rozrabiać po nocy".


***

- Jak myślisz? Ile jeszcze wytrzymają? - spytała mnie Ivanne, nie odrywając wzroku od Alexa, obściskującego się w kącie z Anabell już od dobrych pięciu minut.  Anabell Verporti była Krukonką z siódmego roku tak samo jak mój kuzynek. Ogółem wszyscy imprezowicze bawili się świetnie tego wieczoru (no oprócz kilku ciężko wystraszonych jedenastolatków), ale Alex to chyba najlepiej. Szczegół, że oficjalnie miał dziewczynę - Patty Uleyn - która to dla odmiany leciała w ślinę z jakimś rok młodszym chłopakiem. 
- Nie mam pojęcie, ale robi się z tego jedna wielka org... 
- Nie wierzę.  Grzeczna Elena zna takie słowa? - przerwał mi Damon. 
- Ojojoj, jakiś ty zabawny, Smith - wywróciłam oczami i posłałam mu kuksańca między żebra.
- Się rozumie - wyszczerzył zęby. Już chciałam mu coś odpowiedzieć, ale wtedy tanecznym krokiem podeszli do nas Arthur Zone i Fabiane Pons.
- No i jak? Startujecie w tym roku do drużyny? - spytał chłopak, popijając Ognistą Whisky ze małej szklaneczki.
- Raczej nie. Jakoś nie kręci mnie to na tyle, żeby grać. Wolę kibicować - odparł Damon, mrużąc swe błękitne oczy.
- A ja nawet latać na miotle inaczej, niż zygzakiem nie potrafię, więc co tu dużo mówić - Ivanne wzruszyła ramionami. - Ale swoją drogą, po co to komu? Okej, nie latam najlepiej, ale trochę czarów plus dobra mugolska kanapa i mogę podróżować, nie wstając z sofy. Czyż to nie nowatorskie rozwiązanie? - ostatnie zdanie wypowiedziała jowialnym tonem, poprawiając wyimaginowane okulary - parodiowała profesor Genre, zeszłoroczną nauczycielkę obrony przed czarną magią, która non stop to powtarzała.
- A ty, Eleno? - spytała mnie Fabiane. Była to całkiem sympatyczna dziewczyna z szóstego roku. Długie, czarne włosy jak zawsze związała w koński ogon i przerzuciła przez ramię. Zza kanciastych okularów przyglądały nam się przyjaźnie zielone oczy dziewczyny, ładnie kontrastujące z śniadą skórą.
- Echm... Sama nie wiem, czy próbować... - powiedziałam niepewnie, odwracając wzrok.
- A dlaczego nie? - rzucił Arthur, odgarniając z czoła brązowe włosy. - Przecież rok temu startowałaś.
- No tak, ale sami wiecie, że nie poszło mi rewelacyjnie... - odparłam ostrożnie.
- Oj, raz się nie dostałaś, wielkie rzeczy! - prychnęła Fabiane. - Arthur dopiero za trzecim podejściem dostał fuchę komentatora - wskazała ostentacyjnie na popijającego Ognistą Whisky chłopaka. Zone zaczął się krztusić.
- Co jak co, ale o tym nie musisz nikomu przypominać - wydusił, pomiędzy kaszlem.
- I tak każdy wie. Pogódź się z tym, Arthie - zachichotała Ivanne, przysłaniając usta dłonią.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dlaczego? To takie urocze - Iv droczyła się z nim dalej.
- Tak swoją drogą, naprawdę  mogłabyś spróbować jeszcze raz, Els - zagaił Damon, a jego oczy błysnęły ekscytacją.
- Nie... Lepiej nie...
- Daj spokój! - Smith spojrzał wymownie w niebo. - Ostatnim razem poszło ci nieźle, ale przesadziło to, że Tina Spellman była przyjaciółeczką poprzedniej pani kapitan i dlatego na ostatniego zawodnika wybrano ja, a nie ciebie. Teraz Alex został mianowany kapitanem, więc jestem pewny, że jeśli chociaż trochę umiesz grać, a umiesz, znajdzie się dla ciebie miejsce w drużynie - próbował mnie uspokoić. - Chociaż spróbuj.
- Damon... Ja naprawdę...
- SPRÓBUJ.
- Ech, no dobrze, już dobrze! - zgodziłam się dla świętego spokoju.
- No i prawidłowo - odpowiedział mi, wyszczerzając zęby w szeroki uśmiech.
_______________________________________________
* Profesor Flitwick, będący opiekunem Ravenclaw przez wiele lat, stwierdził, że owszem, może dalej nauczać zaklęć, ale już nie ma siły użerać się z dzieciarnią jako wychowawca. Widać poprzednie roczniki Krukonów lekko dały mu popalić.

------------------------------------------------------------------------
Proszę, wyrażajcie w komentarzach swoją opinię <3 
Meridiane Falori

11 komentarzy:

  1. Muehehehe, masz tempo dziewczyno. Ale pytam ja się, GDZIE TA LIBACJA?! No bo miała być a niema :( Smutam :(
    Ale widzę że Ivanne taki sam talent jak ja. Tyle że ja samochodu prosto prowadzić nie potrafię a ona miotły, ale na jedno wychodzi.
    Damon coraz lepszy. Taki... kurde, zabrakło słowa... taki nieustępliwy? Tak, nieustępliwy, no w sensie jak namawiał Elenę do startowania do drużyny Krukonów w Kłiduczu (sory, niby czytałam wszystkie części Harrego a dalej nie wiem jak pisać to słowo).
    Coraz bardziej lubię bohaterów. Serio.
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Elfik Elen
    PS. Dzięki za powiadomienie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PSS. To nie będę ja jak o czymś nie zapomnę dopisać. Norma...
      Ta piosenka Tiary niby mówi o tym jak dzielono uczniów do domów, ale gdy przydzielała mnie do Ravenclawu (tak, jestem u Krukonów) to czym się kierowała?? Bo skoro przyjmuje się tam inteligentnych co ja tam robię? No chyba że idzie tutaj o wiedzę w zakresie magii, to nie ma lepszych ode mnie (ja taka skromna, jak zawsze przecież).

      Usuń
    2. Hahahaha tak, tak, tak, Elfik xD A libacja była w innym rozdziale ;* z okazji urodzin Elki xD

      Usuń
  2. wspaniały. jak ty to robisz ? prowadzisz 5 blogów i z każdym jesteś na bierząco. co więcej myślałam, że spodoba mi się tylko ten, TDH i POFE, a tu się okazało czytam wszystkie i są tak samo wspaniałe.
    Co do rozdziału : Bardzo lubię Damona, ale i Iv. No i jestem ciekawa, jak rozwinie się akcja dalej. Założę się, że będzie pomysłowa ;) /Rebecka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo... można sb wiele przypomnieć co się działo wcześniej w Hogwarcie :)
    Troche zmian nastało :)
    Fajny rozdział :)
    Elena napewno dostaniee się do Quidicza :) (nie zabij jak pomyliłam się w pisowni :) )
    Ciekawe kogo będzie grać :)
    Damon taki fajny chłopak :) tylko szkoda, że z takiej rodziny :(
    Zobaczymy jak akcja się rozkręci :)
    Pozdrawiam i życze weny na NEXT'a :* Pat ka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie tu.. :)
    a skoro lubisz takie tematy, to zapraszam do mnie na nowy post dotyczący własnie Hogwartu i świata czarodziei :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Damon jest boski <3
    Jescze 10 rozdziałów ;-)
    Ten świetny. Piszesz bardzo lekko parę razy się uśmiałam :-)
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog, ale będę się czpiać
    1. Wkurza mnie Damon. Robi z siebie wieczną ofiarę. Piszesz, że nie lubi gdy się wspomina o rodzinie, a co chwilę sam to robi
    2. To pewnie tylko literówka, ale powinno być ,,blondynki'', ,,nie blondyni''
    Po za tym to fajnie piszesz. Bardzo podobała mi się nowa piosenka Tiary ;3

    OdpowiedzUsuń