- Szybciej, Eleno! Dobrze wiesz, że jeśli
spóźnimy się na eliksiry, Slughorn da nam dodatkową pracę domową! Nie chcę
spędzić wieczoru, mieszając w kociołku – poganiała mnie Ivanne.
- No przecież już idę! Nie mogę pozwolić,
żeby Cedric Whiteford zobaczył mnie taką
potarganą! – odpowiedziałam, przeczesując pośpiesznie szczotką moje długie blond włosy. –
Gotowa!
- No nareszcie! Idziemy – zakomenderowała,
przestraszona wizją karnej pracy domowej przyjaciółka. Wyszłyśmy przez wielkie,
drewniane drzwi z pokoju wspólnego i zbiegłyśmy po schodach północnej wieży, w której to znajdował się salon Ravenclaw, rozwodząc się przy tym nad pięknymi oczami Cedrica.
- Mówię ci, nigdy nie widziałam
piękniejszych, zielonych oczu! – westchnęłam.
- Idealnie pasują do tej jego brązowej
czupryny! – zachwycała się Ivanne, wymachując kociołkiem, w którym miała podręcznik i różdżkę.
- I to jak! – przyznałam. – A tak zmieniając
temat, nie wiem czemu, aż tak przejmujesz się tymi eliksirami, to dopiero pierwszy dzień
szkoły, zaledwie wczoraj było rozpoczęcie roku, na pewno nic nam nie zada…
- No nie wiem, Eleno… Ty jakoś sobie
radzisz na lekcjach Slughorna, ale ja nie…
Eleno? Co to za uśmiech? Zawsze masz taki, kiedy coś kombinujesz…
- Słyszałam od Kate Pirsone, że wpadłaś w
oko Scottowi Kennediemu, wiesz temu wysportowanemu blondynowi od Gryfonów, bliźniakowi Cristal. Zawsze możesz go
poprosić o pomoc... – powiedziałam, uśmiechając się zadziornie. - Douczanie nie jest złe...
- Serio? – ożywiła się nagle Ivanne. Moja przyjaciółka uważała
Cedrica za nieziemsko przystojnego, ale to w Scotcie była zakochana po uszy. - Tak się
cieszę! - pisnęła, ciesząc się jak dziecko, niestety szybko spoważniała. - A co jeśli Kate żartowała? Może tak naprawdę nie jestem w jego typie… -
zaczęła desperować, wymachując nerwowo kociołkiem. W końcu rozkołysała go tak mocno, że wypadła jej z niego różdżka i
poturlała się po schodach, prowadzących do lochu. – O nie! – pisnęła Ivanne i pobiegła szybko za nią.