piątek, 13 marca 2015

Rozdział 13 : Czas zwierzeń

- Coś nie tak, El? Masz jakąś niewyraźną minę... Powinnaś się cieszyć. Wygraliście - szeptał mi do ucha Cedric, obejmując mnie ramieniem. - Co ty na to, żeby razem to uczcić, hmm? - zamruczał figlarnie.
Ivanne spoglądała na nas zmieszana, trochę smutna. Wcześniej, na samym początku, kibicowała mi i Cedowi, ale potem już chyba tylko udawała.  Pewnie Damon jej o wszystkim powiedział. Tak, na pewno o wszystkim wiedziała. Szkoda tylko, że i mi nie miał odwagi powiedzieć...
- Nie obraź się, Ced; ale nie mam ochoty nigdzie iść. Boli mnie głowa.  Może kiedy indziej.... - powiedziałam wymijająco, wyrywają się z jego uścisku. Nie wyglądał na zadowolonego, ale już mnie to nie obchodziło.
- Jasne. "Boli cię głowa" - przedrzeźniał mnie, robiąc minę nafoszonego dzieciaka. Jego oczy ciskały we mnie gromy. - Pewnie po prostu umówiłaś się już ze Smithem, mylę się?  Ostatnio ciągle spędzasz z nim czas. Kiedy był w szpitalu, jeszcze mogłem to zrozumieć, ale teraz? - Cedric cały kipiał irytacją, ja podobnie, a Ivanne obserwowała całą tę scenę z taką miną, jakby żałowała, że nie ma przy sobie popcornu.
- A kim ty jesteś,  żeby mi czas wyliczać i mówić z kim mogę się spotykać, a z kim nie?! - nie wytrzymywałam. Gotowało się we mnie za każdym razem, kiedy próbował traktować mnie jak swoją własność. - Za kogo ty się uważasz?  - powtórzyłam ostro.
- No nie wiem, może za twojego chłopaka?  - warknął, czerwieniejąc na twarzy. Para niemal szła mu uszami. - A ty  co jeszcze tu robisz? - syknął ni stąd, nie zowąd do Ivanne, która przecież nijak mu nie wadziła. Nawet się słówkiem nie odezwała. Aż podskoczyła, kiedy na nią krzyknął. Wymamrotała coś niezrozumiałego zmieszana i odeszła kawałek dalej.
- Co w ciebie wstąpiło, na gacie Merlina?! - zazgrzytałam zębami, czując, jak sama również czerwienieję. Sztyletowałam Cedrica spojrzeniem i nawet nie wiecie, ile mnie kosztowało powstrzymanie się od spoliczkowania go. - Jak śmiesz na nią pokrzykiwać, ty ośle?! To moja przyjaciółka!
- A ja jestem twoim chłopakiem - powtórzy po raz drugi i to z taką zaborczością, która zaskoczyła nawet mnie, a przecież już go trochę znałam.
- Właśnie, że już nie jesteś - odparowałam, siląc się na największych chłód, na jaki byłam w stanie. To całkowicie zbiło go z tropu. Zamrugał gwałtownie,  jakby zastanawiał się, czy na pewno dobre usłyszał.
- Co takiego?


- To, co słyszałeś - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, krzyżując ręce na piersi. - Mam cię serdecznie dosyć, dotarło?
- Rzucasz mnie dla Smitha, tak?
Wyrzuciłam ręce w powietrze w akcie desperacji.
- Czemuś ty się tak go uwziął?! Nie zdradzałam cię, rozumiesz?! A może mam ci to przeliterować? - spytałam szorstko, marząc tylko o tym, aby czym prędzej zakończyć tą żenującą konwersację.
Cedric nie odpowiedział na moje pytanie. Spojrzał tylko na mnie,  jakby chciał mnie zabić i wysyczał z lodowatą pogardą:
- Pożałujesz. Oboje pożałujecie.
Przesadził.
- Jesteś chory - rzuciłam w podobnym tonie, posyłając mu spojrzenie pełne obrzydzenia. - Jesteś podły. Nie wiem, co w tobie widziałam.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę Iv.
- Przepraszam cię za niego - powiedziałam. - On... Sama się sobie dziwię,  że wcześniej nie zobaczyłam,  jaki jest...
- Lepiej późno niż wcale - powiedziała łagodnie Iv, uśmiechając się do mnie lekko.
- Tak. Zerwałam z nim.
- Naprawdę? - ożywia się nagle,  a w jej oczach malowała się ulga. Zaraz jednak, bojąc się,  że źle zinterpretuję jej reakcję, zreflektowała się. - Tak mi przykro El...
- Nie udawaj.
- O czym ty mówisz?  - zmarszczyła brwi.
- Ivanne, możemy porozmawiać?  - spytałam, spoglądając na przyjaciółkę z powagą. Tłum wokół nas powoli się przerzedzał. Rozemocjonowani kibice rozchodzili się. Krukoni świętować, Ślizgoni przeklinać nas w wygodnych fotelach pokoju wspólnego, chlając Ognistą whisky,  a Gryfoni i Puchoni wracali do własnych spraw.
- Em... jasne, czemu nie... O co chodzi?
- Widziałaś o wszystkim od dawna, prawda?
Zrozumiała od razu. Jej twarz stężała.
- Mówisz o Damonie, mam rację? W końcu się domyśliłaś...
- Tak. W końcu - mruknęłam, zakładając ręce ba biodra.
- Całe szczęście!  Nawet nie wiesz, jak Damona dręczyło to, że go nie dostrzegasz... Przez cały czas trwania waszego związku chodził jak struty... - pokręciła głową ze smutkiem.
- Mogłaś mi powiedzieć - szepnęłam z wyrzutem. - Wiedziałam, że ma teraz trudny okres. Wiedziałam,  że cierpi PRZEZ TO CO SIĘ STAŁO - posłałam jej znaczące spojrzenie - ale nie miałam pojęcia,  że sama go jeszcze dobijam.
- Damon prosił,  żebym milczała - wyznała. - Nawet mi nie powiedział, że coś do ciebie czuje. W sumie  nie musiał. Od razu zauważyłam,  że patrzy na ciebie jakoś inaczej... Postanowiłam z nim porozmawiać,  ale on oczywiście się wszystkiego wyparł - westchnęła ciężko. - To dla niego typowe. W końcu się przełamał...
- Liczył, że sama się domyślę?
- I tak, i nie - powiedziała zmieszana, po czym nerwowym ruchem odgarnęła z czoła potargane oczy. - Z jednej strony chciał,  by tak się stało,  ale z drugiej już nie. Lękał się tego.
- Dlaczego?  - zdumiałam się.  - Przecież bym go nie wyśmiała, powinien o tym wiedzieć.
- Ale mogłaś nie odwzajemnić jego uczuć - szepnęła melancholijnie. - Tylko pomyśl, gdybyś wiedziała,  że Cię kocha, ale ty byś go nie kochała, zachowywałabyś się inaczej w stosunku do niego... Może nie świadomie, ale wierz mi,  tak właśnie by było. Damon też o tym wiedział, dlatego właśnie się bał.  Bał się tego, że gdy się dowiesz, wszystko się między wami popsuje.
Przez jedną dłużącą się w nieskończoność chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.  Zaczynałam rozumieć Damona. Było mi coraz bardziej wstyd, że robiłam to wszystko na jego oczach.  Umawiałam się z Cedem, wymieniałam słodkie słówka,  całusy... ale skąd mogłam wiedzieć?  Kiedy przyjaźnisz się z kimś przez wiele lat, zaczynasz traktować go jak rodzinę i nawet przez myśl ci nie przejdzie,  że być może druga osoba chciałaby czegoś więcej...
- Muszę porozmawiać ze Smithem - wymamrotałam w końcu,  zbierając się na odwagę.
- Musisz - zgodziła się Ivanne, potakując głową.  - Im szybciej tym lepiej. Damon jest teraz na przyjęciu. Idź do niego.
Tak też zrobiłam. Ruszyłam w kierunku zamku, a potem po schodach do naszego pokoju wspólnego. Zastukałam mosiężną kołatką do drzwi. Niemal natychmiast rozległ się cichy głos.
- Co jest ważniejsze: dzień czy noc? - spytał mnie.
Ravenclaw był jedynym domem w Hogwarcie, którego dormitorium i pokoju wspólnego strzegło nie hasło,  lecz zagadka. Wierzono,  że prawdziwy mądry Krukon nie będzie miał problemu z odgadnięciem odpowiedzi. Można było się jednak nieźle na tym systemie przejechać.  Przecież wśród innych domów inteligentnych uczniów także nie brakowało,  każdy z nich mógł zgadnąć i wejść do środka... poza tym nawet jak się było Krukonem, nigdy nie miało się pewności, że uda ci się dostać do dormitorium. Nie jeden już spał na progu, bo zagadka była tak pokręcona, że nie sposób było znaleźć na nią odpowiedź. Jednakże,  na całe szczęście,  ta do trudnych nie należała. Była może i podchwytliwa, ale nie trudna. Wystarczyło tylko się dobrze zastanowić.
- I noc, i dzień są jednakowo ważne. Światło daje ludziom i innym stworzeniom poczucie bezpieczeństwa, dzięki światku rośliny przeprowadzają fotosyntezę, dzięki której mamy czym oddychać. Noc natomiast jest chwilą na wyciszenie. Daje nam spokój,  którego potrzebujemy, aby się zregenerować - odpowiedziałam po chwili namysłu. To była prawidłowa odpowiedź. Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem. Od progu powitała mnie głośna muzyka. Wszędzie było pełno balonów,  serpentyn i transparentów, którymi zagrzewali nas wcześniej do walki.  Krukoni bawili się w najlepsze,  tańczyli,  śpiewali i popijali to, co komu udało się skołować. W tym zamieszaniu nikt nie zwrócił na mnie uwagi, nikt nie zauważył, kiedy weszłam.  Może to i dobrze. Przeciskałam się między tłumem,  rozglądając się wokoło za Smithem.  Kątem oka dostrzegłam Alexa, podbijającego do Anabell - naszej szukającej. Oboje byli już nieźle w stawieni.
- Kogoś szukasz? - usłyszałam za swoimi plecami znajomy głos.  Odwróciłam się szybko i zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Eddiego Thorna.
- Tak. Widziałeś Damona? - spytałam, mając nadzieję,  że Eddie mi pomoże.
- Em, jakby ci to powiedzieć,  Damon schlał się w trzy dupy i teraz umiera w naszym pokoju - wyjaśnił mi chłopak,  wzruszając ramionami z przepraszająca miną.  Zdziwiłam się.  Przecież Damon nie należy do tych, którzy dużo piją. Czasami mu się zdąża sięgnąć po Ognistą Whisky, jak nam wszystkim, ale nigdy się nie upijał. Coś tu było nie tak...
- Dzięki za pomoc. Lepiej pójdę sprawdzić,  co z nim - i popędziłam do dormitorium chłopców.
- Damon? - zawołałam, pukając. Zero odpowiedzi. - Damon, jesteś tam?
Znów cisza... Nacisnęłam na klamkę i ostrożnie weszłam do środka.
Smith siedział na parapecie z podciągniętymi pod samą brodę kolanami. Wyglądał przez okno z pewną nostalgią. Patrzył na skąpane w mroku nocy błonia szkolne. Nawet nie zauważył,  kiedy weszłam. Przez ten hałas z dołu pewnie nie słyszał też,  jak go wolałam.  To dlatego nie odpowiedział.
- Wszystko w porządku? - spytałam z troska, podchodząc do niego.
Wtedy podniósł na mnie wzrok. W jego niebieskich oczach z początku malowało się zdziwienie, a potem... potem już nie miały żadnego wyrazu. Jego twarz znów była maską.  Jak zawsze ostatnimi czasy...
- Czemu nie bawisz się z innymi? Powinnaś świętować - powiedział bezbarwnym głosem.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Szukałam cię,  ale Eddie mi powiedział,  że leżysz tu pijany. Tylko że na wstawionego wcale nie wygladasz... Możesz mi to jakoś wyjaśnić?
- Od mojej przemiany mam wyostrzone wszystkie zmysły, zdaje mi się, że już ci o tym kiedyś wspominałem...- podrapał się po głowie, a potem wzruszył ramionami. - No nieważne. W każdym razie, to co dla ciebie teraz jest zwykłym melanżowym hałasem, dla mnie, tam na dole, było jazgotem nie do zniesienia. Istną katorgą. Tu i tak jest głośno, ale ciszej niż tam... Najchętniej poszedłbym stąd jak najdalej, ale gdybym szlajał się po korytarzy, zgarną by mnie Filch. Z kolei jeśli wyszedł bym na dwór, jest całkiem spora szansa, że Neeimar... no wiesz - skrzywił się. - Tak więc, świadomy, że chłopaki nie dadzą mi ot tak opuśić przyjęcia, napełniłem kilka razy swój kieliszek wodą, oczywiście oni nie wiedzieli, że to tylko woda, potem zacząłem się zataczać i bełkotać, aż w końcu doszli do wnioskiu, że mi już na dziś wystarczy i przynieśli mnie tu. Genialne, co nie? - powiedział z łajdackim uśmiechem najwyraźniej dumny z siebie.
- Muszę przyznać, nieźle pomyślane, ale czy nie wydało się dla nich dziwne, że nie czuć od ciebie alkoholu? - spytałam, podchodząc bliżej. Posunął się, robiąc miejsce i dla mnie.
- Odpowiednie zaklęcie załatwiło sprawę - machnął lekceważąco dłonią. - Zdaje sie, że mialaś do mnie jakąś sprawę? O co chodziło?
- Widzisz... Rozmawiałam chwilę temu z Ivanne. Ja już wszystko wiem, Dam - szepnęłam, spoglądając na niego niepewnie. Wyraz twarzy chłopaka momentalnie się zmienił. Przez jedną krótcką chwilę w jego oczach dostrzegłam panikę, lecz szybko zastąpił ją chłodny wyraz opanowania, tak charakterystyczny dla niego.
- Chyba nie rozumiem. Możesz mówić jaśniej? - spytał przymilnie.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Naprawdę nie musisz już udawać. Wiem, czemu tak się zachowywałeś, gdy Cedric był w pobliżu, wiem, czemu ostatnio byłeś...inny... - miałam świadomość, że być może mówię bez ładu i składu, zdecydowanie zbyt chaotycznie, ale w tamtym momencie trudno było mi zdobyć sie na podobne jak u Smitha opanowanie. Czułam nieprzyjemny ścisk w żołądku, a serce kołatało mi niespokojnie w piersi. - Mogłeś mi powiedzieć wcześniej...
- Co miałem ci niby powiedzieć? - wyrzucił z siebie oschle, ale i z pewną nostalgią w głosie. - Miałem któregoś dnia tak po prostu podejść do ciebie i wyjechać z tekstem: "Cześć, Eleno. Przyjaźnimy się już od dawna i wiem, że traktujesz mnie prawię jak rodzinę, bo tkwię w tak głęboki friendzonie, ale chciałem cię uświadomoć, że cię kocham. Wyjdź za mnie, mniejmy dwójkę dzieci, a potem załóżmy rodzinne ranczo w USA, w stanie Montana?" - jego usta wykrzywił drwiący uśmiech.Spojrzałam na niego poważnie.
- I po co ta ironia? Wystarczyło, żebyś powiedział, co czujesz. Gdybym tylko wiedziała, nie prowadzałabym się za rączkę z Cedricem przed twoimi oczami... Skąd miałam wiedzieć, że sprawiam ci tym ból? - w mym głosie obrzmiewala przeprosinowa nuta, ale nie wiem, czy cokolwiek dla niego znaczyła.
- Co by to zmieniło? I co się mną przejmujesz? Chodzisz z Whiteforem, jesteście szczęśliwi, układa wam się. Mi nic do tego - Damon wstał z miejsca i rozpoczął nerwowy spacer po dormitorium. - Poza tym, nijak nie mogę się z nim równać. Znany na całą szkołę Gryfon, który może mieć każdą. Pan idealny dosłownie w każdej dziedzinie, a ja? Ulubione zwierzątko domowe, o przepraszam, dziecko, pary czarnoksiężników, którzy dalej rozpaczają po Voldemorcie, o przepraszam, "Czarnym Panie" - ostatnie słowa zaakcentowal z groteskową czcią. - W dodatku likantrop. Nawet jeśli wcześniej starałem się zachowywać pozory normalności, teraz na nic się to zdało, bo oto jestem wybrykiem natury.
- Zabraniam ci mówić tak o sobie, Dam - zaprotestowałam, podchodząc do niego. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu, aż w końcu powiedział:
- Niby dlaczego miałbym tak nie mówić, skoro to szczera prawda?
- Jesteś głupi, jeśli naprawdę tak myślisz - rzuciłam ostro, nie mogąc znieść dłużej tego, jak sam miesza się z błotem. Następnie dodałam już znacznie łagodniej - Jesteś jednym z najbardziej wartościowych ludzi, z którymi kiedykolwiek było dane mi się spotkać. Jesteś sto razy lepszy od Cedrica. Odważny, lojalny, inteligentny, zabawny... Posiadasz wszystkie te cechy, których on mógby ci pozazdrościć. Nie dorasta ci do pięt.
- Jasne - rzucił drwiąco, chowając ręce do kieszeni. - Szkoda, że oboje dobrze wiemy, że gdybyś miała wybierać między znajomością ze mną a z boskim Whiteforem wybór byłby prosty, czyż nie? - spytał, dokładając wszelkich starań, aby pod warstą chłodu ukryć targające nim rozżalenie.
- Tak. Myślę, że byłby prosty - szepnęłam, instynktownie ujmując jego dłoń. Zaskoczyłam go tym gestem, ale mimo to postanowił go odwzajemnić. - W zasadzie już go dokonałam...
- Wiesz mi, zauważyłem - mruknął, wyszarpując dłoń. Chyba pomyślał, że chodziło mi o moment, w którym zaczęliśmy nasz związek... Był w błędzie. Mówiłam o tym, co stało się dziś. Damon odszedł parę kroków, by  następnie opaść ciężko na łóżko. Zamkną powieki i zatopił dłonie w ciemnych włosach. - Wybrałaś Cedrica. Nie mam ci tego za złe. Zdążyłem przywyknąć do tej myśli... - powiedział, a w jego głosie rozbrzmiała fałszywa nuta.
- Czy gdybym wybrała jego, byłabym teraz tutaj, z tobą? - spytałam, przyglądając mu się bacznie. Damon jakby się ożywił. Podniósł się do pozycji siedzacej i spojrzał na mnie z niedowierzaniem i zaskoczeniem jednocześnie.
- O czym ty mówisz, Eleno?
- Chwilę po meczu zerwałam z nim.
- Dlaczego? - spytał, przyglądając mi się nieufnie. Mimo to na jego twarzy odmalowała się ulga.
- Zobaczyłam, jaki jest naprawdę. Miałam już dość...
- Szkoda, że tak późno - prychnął.
- Wiele razy nalegał, żebym zerwała z tobą kontakt, ale ja nie chcialam, co za każdym razem denerwowalo go coraz bardziej. Był o ciebie cały czas zazdrosny..
- Niesłusznie zapewne - mruknął Damon posępnie, odwracając ode mnie wzrok i wbijając go w jakiś bliżej nieokreślony punkt, byle by tylko nie patrzeć mi w oczy..
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz... - powiedziałam, siadając koło niego na skraju łóżka i przytulając się do jego torsu. Drgnął zdumiony, ale szybko i on mnie przytulił. - Zależy mi na tobie, Damonie. Nawet bardziej niż myslałam wcześniej. Uświadomiły mi to zwłaszcza ostatnie wydarzenia, kiedy bałam się, że cię stracę... Nie przeżyłabym tego.
- Ja z kolei bałem sie, że mnie odtrącisz. I ty, i Ivanne. Myślałem, że nie będziesz chciała zadawać się ze mną po tym, co sie stało. Miałem pewność, że po tym wszystkim, po ataku... - pokręcił głową - nawet nie zechcesz na mnie spojrzeć. W sumie... to byłoby zrozumiałe. Kto chciałby kochać wilkołaka.
- Może ja bym chciała? Nie pomyślałeś o tym?- odsunęłam się kawałek, by móc na niego spojrzeć. Uśmiechnęłam się z rozczuleniem.
Zabawne. Nigdy nie przypuszczałam, że nasza przyjaźń może przerodzić się w coś innego, lecz teraz moje serce tego właśnie się domagało.. Już wcześniej zauważyłam, że w towarzystwie Cedrica nigdy nie czułam się tak dobrze jak Damona, że na Cedzie nigdy nie zależało mi aż tak jak na nim. Miałam wrażenie, że to wszystko to tylko sen. Myślałam, że zaraz się z niego obudzę, a nie chciałam się budzić. Teraz wiedziałam, że go kocham. Teraz uświadomiłam sobie to, co moje serce wiedziało już od dawna, tylko ja głupia nie dopuszczałam go do głosu.
- Mówisz poważnie? - spytał ledwo dosłyszalnie. Sam nie wierzył w to, co jego uszy właśnie usłyszały.
Pokiwałam w milczeniu głową, uśmiechając się tylko do niego szczęśliwa.
- Och, Eleno... Nawet nie wiesz, jak się ciesze, jak mi ulżyło... - powiedział, nie posiadając się ze szczęścia. Po raz pierwszy od dawna widziałam go tak radosnego. Uwielbiałam jego uśmiech. Jego szczęście było i moim szczęściem.
Przez chwilę wpatrywał się w moje oczy, a ja miałam wrażenie, że jego wzrok jest zdolny przeniknąć mnie do samej duszy. Potem nachylił się ku mnie. Wiedziałam, co zamierza. Też tego chciałam. Nasze usta spotkały się w słodkim pocałunku.
Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Nie liczył się już nikt, już nic poza nasza dwójką...

MERIDIANE FALORI
______________________________
Cześć, przepraszam, że rozdział pojawia się po tak długiej przerwie, ale chyba pisałam wam wcześniej, że blog jest na wpół zawieszony przez brak czasu :/ Przepraszam za błędy, nie miałam czasu dokładniej sczytać. Mam nadzieję, że wam się podobało :) Pamiętajcie o zostawieniu komentarza. Chciałabym wiedzieć, czy mam dla kogo pisać, bo jeśli okaże się, że nikt tego nie czyta... zawieszę na stałe i poświęcę się innym historiom ;)

Fanpage Meridiane Falori - zachęcam do lajkowania :D 

17 komentarzy:

  1. TTTTAAAAAKKKKKKK !!!!!!!!!!!!!!
    Uwielbiam ich razem, nareszcie. Rozdzial wspanialy, kocham scene zerwania i pocalunku ... ogol ie caly kocham /Rebekah Mikaelson

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko ♥ Kocham, kocham, kocham. Głupi Cedric, ale będzie ciekawie. Zemsta, uwielbiam czytać o zemstach xD Nie mam weny na długi komentarz, bo się tak podjarałam ;) Weny życzę i wrzucaj jak najszybciej nexta <3
    ~ Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwww tyle na to czekałam !
    a szczerze to myślałam że ten Cedric taki jest ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział, scena pocałunku - mega *.* Cedric chce się zemścić... będzie ciekawie :D ale z drugiej strony El miała rację, nie powinien być takim zazdrośnikiem, na jej miejscu też bym z nim zerwała :D życzę weny i czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 <3 <3 <3 <3
    Takie śliczne i słodkie.
    Najlepsze jest to, że zrozumiała, z jakim pikolonym dupkiem się zadawała. Dobrze mu tak!
    Ma też nadzieję, że między Eleną a Damonem dojdzie do czegoś głębszego...
    <3 <3 <3 <3 <3
    Dalen forever!
    <3 <3 <3 <3 <3
    hermioneaan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosze nie zawieszaj. To opowiadanie jest zbyt boskie byś z niego zrezygnowała . I ten rozdział..boże jakie to słotkie . Rozkleiłam się

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. No w końcu zerwała z tym patafianem. Tylko Damon mógłby być bardziej pewny siebie... Bardziej męski, ale liczę, że ukażesz to w nastepnych rozdziałach. Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaa! Słodycz mnie zalewa!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana LBA! Gratki! Więcej informacji na blogu:
    http://fremionemiloscbezkonca.blogspot.com/2015/03/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej <3333
    Jak ty bosko piszesz :o aż była troszkę zła, że skończyłaś rozdział w takim momencie xd
    Piszesz z taką lekkością i tak cudownie, z dokładnością wszystko opisujesz *o* no chyba się zakochałam :3
    Jeśli znajdziesz czasm to zapraszam na swoje Potterowskie opowiadanie ^^
    http://to-nie-koniec-zlo-czyha-za-rogiem-hp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie się doczekałam!!!! Przeczytałabym już wcześniej, ale nie miałam czasu. Nareszcie są razem!!! :-* Nie mogłam się doczekać!!! Sposób Damona, żeby się wymknąć mnie rozwalił. XD Nie mogę się już doczekać następnego<3

    OdpowiedzUsuń
  12. JAKI CUDOWNY TEN ROZDZIAŁ O JEJKU
    Kocham Twoje opowiadanie i nie możesz go zawiesić :(
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji: http://crazy-life-sweetie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy następny rozdział? (nic więcej nie piszę, bo nawet głupiego komentarza nie potrafię napisać XD)

    OdpowiedzUsuń
  15. A teraz wiesz? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety :/
      Trochę straciłam serce do tego opowiadania, nie lubię ff :/
      Nie wiem, kiedy bd następny

      Usuń